Co Fallout 3 robił lepiej niż Fallout 76? Sprawdzamy czy Bethesda przesadziła z niedopracowaniem swoich tytułów?
Fallout 3 to już gra nie nowa, wydana w 2008 przyprawiła fanów o mieszane uczucia. Większość bowiem to byli starzy wyjadacze, którzy pamiętają Fallouta w rzucie izometrycznym (kamera rzutuje z góry). Tego samego oczekiwali po Fallout 3 a przynajmniej produkcji, która miała być podobna do niewydanego nigdy Van Burena. Dzisiaj jednak Bethesda (lub Bugthesda jeśli jesteście złośliwi) ma już za plecami kilka tytułów w serii, i nie da się odnieść wrażenia, że po świetnym Falloutcie i jego spin offie New Vegas, seria poszła o krok w bok. Za co cenimy dziś Fallouta 3 ? Zapraszam.
1. Klimat
W każdej części serii mamy do czynienia z pustkowiem, w Fallout 3 sprawa była dość prosta. Radioaktywne źródła wody, mała populacja, super mutanci, którzy wesoło hasają po Waszyngtonie i bynajmniej nie zbierają kwiatków. Generalnie nie jest to miejsce gdzie postawilibyście chatę i zgarniali 500+ na każdego bramina. Podobnie ma się to do New Vegas.
W Fallout 4 już było inaczej, bo skoro ludzi jest dwa-trzy razy więcej, skoro osiedla rodzą plony no i skoro większość budynków Bostonu jako taka stoi, to dlaczego pustkowie nie odradza się? Czemu ludzie nie próbują sami budować, malować, remontować? To już nie to samo…
Jeszcze gorzej ma się sprawa w Fallout 76, które to pustkowie jest całkowicie wymarłe, puste i nie pasujące do kanonu. Sprawę mieli załatwić gracze, ale sami wiecie, że nie zmusicie nikogo, żeby całą rozrywkę siedział w jednym miejscu.
2. Power Armor.
Fallout 3 od początku był niegościnny, szczególnie na wyższych poziomach trudności. Sam Power Armor (Pancerz wspomagany, będący głównym atrybutem gry) w oryginale zdobywamy dość późno na zasadzie zadania fabularnego (dokładnie to pancerz możemy zdobyć szybko, ale bez specjalnego wykwalifikowania nie damy radę do założyć).
Za to czwarta część gdy już po pół godziny daje nam w ręce narzędzie zagłady w postaci miniguna i pancerza wspomaganego (w dodatku wcale nie najgorszego), bez problemu zabijamy szpona śmierci. Całość wygląda jak tworzenie systemu w MMO, czyli nie ważne z kim walczymy ważne jaki stwór ma poziom.
Fallout 76 za to pozwalała tak wykorzystywać błędy kodu, że spokojnie mogliśmy duplikować w nieskończoność przedmioty, zbierać najlepsze wyposażenie, wchodzić do zamkniętych pomieszczeń (bez użycia klucza…. i w sumie to bez użycia drzwi…. tak po prawdzie to także bez użycia nóg, bo po prostu zbugowaną teleportacją).
3. Bugi i błędy.
Gry Bethesdy słyną z niedopracowania. Natomiast gry takie jak Fallout 3 nie posiadały błędów w stylu następczyń. Questy były grywalne, od czasu do czasu jakiś ghul zawisł na lampie, albo utknęliśmy w wystającej teksturze. Twórcy doskonale o tym wiedzę i zawsze w ich tytułach do konsoli możemy pisać zbawienne TCL, które pozwala nam przenikać przez ściany.
Fallout 4 robił to często nagminnie i to przy o wiele bardziej otwartych terenach, za to Fallout 76 pobił już wszelkie granice. Wchodzenie w ściany, teleportacje, znikający lub pojawiający się przeciwnik to norma, a przecież od premiery Fallout 3 minęło już wiele lat!
4. Zadania
W kwestii misji również Fallout 3 radził sobie lepiej. Questy były często bardzo rozbudowane, nawiązywały w czułe struny bo główny wątek to relacja Ojciec-Syn (Tak samo jak w Fallout 4, brawo Bethesda za oryginalność). Jeśli dorzucimy do tego na prawdę ciekawe DLC (podróż statkiem kosmicznym, gdzie możemy spotkać ludzi z przeszłości, Bitwa o Anchorage gdzie odpieramy inwazję chińskich komunistów) dostajemy tytułów, który mimo podstarzałej grafiki o wiele bardziej warto odpalić.
Fallout 76 robi z tych pięknych czasów kpinę i częstuje nas światem gdzie nie ma NPC, a zadania pobieramy z komputera. Zabawa jakich mało. Myślę, że już pod tym względem kreatywniejszy staje się Daggerfall (1996r), zresztą też od Bethesdy!
5. Podsumowanie
Fallout 3 ma jeszcze trzy duże plusy. Po pierwsze jest tani 9-30 zł (Fallout 4 ~30-70zł a Fallout 76 ~90-160zł). Po drugie ma śmieszne wymagania systemowe. Po trzecie ma dużą bazę modów.
Zachęcamy do powrotu do czasów gdy Bethesda robiła nieporadne ale fantastyczne gry. Fallout 3 i wzorowany na legendarnym Van Burenie New Vegas będą o wiele lepiej wydanymi pieniędzmi niż najnowsze tytuły. Jako osoba, która jednak uwielbia dorobek firmy, trzymam mocno kciuki na padzie, żeby Elder Scrolls VI nie powtórzyło błędów tytułowych „Fail-outów”.
*Obrazy opracowane na podstawie gry Fallout 3.
Kabson – Nie ma też co ukrywać, że Bethesda robi się po prostu leniwa, dobrze wie, że wyjdą mody z właśnie takimi teksturkami albo usprawniające rozgrywkę. Zobaczymy co pokażą w nowym TESie, ja mimo wszystko kibicuje, reszta redakcji pewnie też.
Nie zgodzę się z tym szybkim dostępem do power armor w F4. Co prawda, możemy go zdobyć w pół godziny od startu rozgrywki, ale rdzenie zasilające ten pancerz o wiele trudniej znaleźć. Dla mnie była to taka „jazda testowa” w PA.
Co do szpona śmierci – zgadzam się, idzie go szybko ubić ale wyłącznie na normalnym poziomie trudności, wyżej jest już znacznie trudniej.
Co do całej reszty daję plusa – też sądzę, że F3 oraz F:NV są znacznie lepsze od 4/F76. Wystarczy pobrać kilka modyfikacji poprawiających teksturki i idzie jeszcze w to trochę pograć. O ile starczy nam cierpliwości do postaci poruszających się jakby wsadzono im w pewną część ciała kij od miotły 😉
Kabson – Nie ma też co ukrywać, że Bethesda robi się po prostu leniwa, dobrze wie, że wyjdą mody z właśnie takimi teksturkami albo usprawniające rozgrywkę. Zobaczymy co pokażą w nowym TESie, ja mimo wszystko kibicuje, reszta redakcji pewnie też.