Interesująca decyzja Ministerstwa Cyfryzacji. Czy lektury dostępne online odmienią nasze szkolnictwo? Tego nie wiemy, jednak zapraszamy do naszych przemyśleń.
Ministerstwo Cyfryzacji i Ministerstwo Rozwoju jakiś czas temu postanowiło oddać w nasze ręce ciekawy projekt. Jest to serwis internetowy, w którym znajdować się będą zbiory lektur szkolnych. Niby wszystko wygląda fajnie. Mamy masę lektur i to za darmo. Zaraz, na pewno ostatnie zdanie jest prawdą? Otóż, nie do końca.
Bańka mydlana
Wszelakie książki dostępne w bibliotekach mogliśmy bez problemu wypożyczyć do domu, przeczytać i zwrócić zupełnie za darmo. Dlatego wizja sięgnięcia po te same treści, w formie elektronicznej, bez wychodzenia z mieszkania powinna nas ucieszyć. Początkowo może dopaść nas euforia. Problem pojawia się kiedy zaczynamy korzystać z serwisu. Owszem, znajdziemy tam zbiory tekstowe, które wykorzystywane są w szkołach, jednak na chwilę obecną jest to jakieś niewiele ponad siedemset tytułów. Co gorsza zdarzają się też takie, które są niedokładne. Co przez to rozumiem? A no to, iż zamiast całej treści będziemy się spotykać z fragmentami oraz odnośnikami do strony wolnelektury.pl Jest także druga nowina, z której nie wszyscy będą uradowani. Mianowicie, jeśli nie jesteś uczniem to za darmowe lektury przyjdzie Ci zapłacić. W jaki sposób się to odbywa? Musicie wykupić abonament w serwisie Legimi. Dopiero po tym kroku będziecie mogli skorzystać z „obszernej” ilości zbiorów rządowego serwisu.
Czy będzie lepiej?
No właśnie, pytanie zadane przeze mnie w podtytule jest o tyle trudne, że nawet jego autor, czyli ja, nie jestem w stanie na nie odpowiedzieć. Pomysł ten ma szansę na odniesienie w pewnym stopniu sukcesu, jednak nie w obecnej formie. Nawet kiedy wzrośnie liczba lektur i nie będą one wybrakowane oraz dostęp do nich będzie mógł mieć każdy to dalej nie będzie mowy o rewolucji w edukacji. Dlaczego? Ponieważ to wiąże się z ogromnymi kosztami, których raczej nie prędko doczekamy się w naszym kraju. O czym mówię? O tabletach, które z powodzeniem zastąpiłyby zeszyty i podręczniki dźwigane przez uczniów każdego dnia. W połączeniu z „bogatą listą lektur” rządowego serwisu( być może kiedyś będzie ona zasługiwać na to określenie) inwestycja ta miałaby szansę odmienić dotychczasowe szkolnictwo, a z pewnością zyskałaby wielu zwolenników. Niestety to są tylko nasze redakcyjne przemyślenia, a na wizje, jakie zaproponowaliśmy nie mamy wpływu. A jakie są Wasze zdania w tym temacie?
* Grafiki pochodzą ze strony lektury.gov.pl